Od czego zacząć?

Opisać historię naszej adopcji… od czego zacząć? Poznali się, pokochali, pobrali, zapragnęli dziecka - historia jakich wiele. Jak długo walczyliśmy o naturalne poczęcie? Długo. Dziś już nie pamiętamy ile czasu nam to zajęło. A może nie chcemy pamiętać. Nie jest nam to do szczęścia potrzebne. Dziś nasze szczęście nosi imię BARTEK! Już w trakcie leczenia tzw.” bezpłodności małżeńskiej” pojawił się temat adopcji. Oboje z mężem nie wyobrażaliśmy sobie życia bez dziecka. W pewnym momencie, zmęczeni już ciągłymi wizytami u lekarzy i specjalistów różnej maści, postanowiliśmy odwiedzić Ośrodek Adopcyjny. Wcześniej nie mieliśmy z adopcją żadnej styczności. W sieci znaleźliśmy nr telefonu do najbliższego nam ośrodka. Zadzwoniliśmy i umówiliśmy się z Panią Dyrektor na spotkanie informacyjne. Tak więc trafiliśmy tam w lipcu 2010 roku. Pani Dyrektor przyjęła nas miło i serdecznie. Bardzo wyczerpująco odpowiedziała na nasze pytania i to dzięki niej i jej podejściu już dwa tygodnie później złożyliśmy komplet wymaganych dokumentów i rozpoczęła się nasza droga ku spełnieniu marzenia. Na naszego synka czekaliśmy dokładnie dwa lata, sześć miesięcy i dwa tygodnie. Czas upływał wolno. Badania psychiatryczne, psychologiczne, kursy … W czasie kursów poznaliśmy trzy pary, takie jak my. Do dziś mamy ze sobą kontakt. Spotykamy się i wspieramy. Najpierw w oczekiwaniu na dziecko, teraz w wychowywaniu naszych Szkrabów. Bezcenne znajomości. Oczywiście nie obyło się bez wątpliwości i mnóstwa pytań, również takich bez odpowiedzi. FAS, ADHD-to przeraża. Czy damy sobie radę jako rodzice, czy na pewno pokochamy istotkę, która zostanie naszym dzieckiem, czy będziemy w stanie dać jej szczęście? A co jeśli nic nie poczujemy?! Jeśli jedno z nas będzie pewne, a drugie nie będzie chciało? Nieprzespane noce, dyskusje do rana… Obiecaliśmy sobie, że będziemy szczerzy ze sobą aż do bólu i nawet jeśli któreś z nas będzie cierpiało nie zrobimy nic wbrew sobie i własnemu sumieniu. Telefon z propozycją przysposobienia zadzwonił w czwartek. Spotkanie w OA wyznaczone na wtorek. Czekaliśmy na nie jak na szpilkach. Dziewczynka, osiem miesięcy. Historia matki niepokojąca. Dziecko z nieprawidłowościami neurologicznymi. Po informacjach jakie otrzymaliśmy od Pań z OA zdecydowaliśmy się na spotkanie z tą Kruszyną, która przebywała pod opieką rodziny zastępczej. Jechaliśmy na nie w milczeniu. Pełni obaw jednak starając się na nic nie nastawiać. Kiedy JĄ zobaczyliśmy - poczuliśmy wielki smutek, złość na wszystkie okrucieństwa tego świata i cierpienie dzieci. Spotkanie trwało około godziny. W tym czasie mama zastępcza opowiedziała nam historię tej dziewczynki i odpowiedziała na nasze pytania. Potem zostawiła nas sam na sam. Trzymaliśmy JĄ na rękach, a łzy płynęły po policzkach… Następnego dnia mieliśmy zadzwonić do OA i powiedzieć czy zdecydowaliśmy się na przysposobienie. Nie zdecydowaliśmy się… Strach, ból, wyrzuty sumienia… Jednak byliśmy pewni, że to nie jest nasze dziecko. Po raz kolejny zadawaliśmy sobie pytanie: czy adopcja jest dla nas? Na kolejny telefon czekaliśmy prawie 3 miesiące. Chłopiec, cztery i pół miesiąca, zdrowy. Pierwsze spotkanie: NIESAMOWITE! Już gdy z daleka zobaczyliśmy GO leżącego na kanapie, wiedzieliśmy że TO NASZ SYN. Odnalazł się! Piękny i cudowny! Spotkanie minęło błyskawicznie. Strasznie ciężko było się rozstać. Powrót do OA, pisanie podania do Sądu o powierzenie pieczy… i byle do następnego spotkania. W naszym przypadku dość szybko odbyła się sprawa o powierzenie pieczy i już miesiąc po pierwszym spotkaniu mogliśmy zabrać naszego synka do domu! Od tego czasu minęły ponad trzy lata. Bartuś jest naszym największym skarbem. Kochamy go ponad wszystko i wiemy, że on kocha nas. Życie płynie nam jak każdej „normalnej” rodzinie - bo taką rodziną właśnie jesteśmy. Przed nikim nie ukrywamy faktu adopcji, ale się też z nim nie obnosimy. Przede wszystkim nie zamierzamy tego ukrywać przed naszym synem. Na razie wie, że urodził się z serduszka. Więcej pytań jeszcze nie zadaje. Proszę nam wierzyć, że na co dzień w ogóle się o tym nie myśli. Nawet w sytuacji, gdy dziecko trafia do szpitala, bo po raz piąty z rzędu zwykły katar kończy się zapaleniem oskrzeli i są problemy z oddychaniem. Lekarz przeprowadza wywiad i zadaje pytanie : czy w rodzinie występuje astma bądź jakieś alergie - mówimy NIE, a jakie to ma znaczenie? Pada odpowiedź: tego typu choroby często są dziedziczone i gdyby ktoś w Państwa najbliższej rodzinie na to chorował mielibyśmy ułatwioną diagnostykę. Dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że nie posiadamy informacji czy w rodzinie BIOLOGICZNEJ naszego dziecka ktoś choruje na astmę czy też jest alergikiem. Nawet takie sytuacje nie mają wpływu na nasze myślenie o adopcji. Teraz jeszcze bardziej jesteśmy przekonani, iż była to najlepsza decyzja naszego życia i bez wahania po raz drugi złożyliśmy dokumenty w Ośrodku Adopcyjnym - czekamy na powiększenie rodziny.

Skontaktuj się z nami